strona główna > polski > doświadczenia > paul grundy
Paul Grundy ─ autor JWFacts
[Przełożył: Dawid S., aka PanWór, 25.01.2025]
Jestem autorem strony jwfacts.com, a oto moja historia. Zobacz także:
- Moje życie w Betel
- List z prośbą o unieważnienie
- Komitet sądowniczy
- Jak pozyskałem swoje dokumenty osobiste z Betel? (jęz. ang.)
- Pogrzeb mojego ojca

Dorastałem w domu pełnym miłości, wychowywany przez rodziców będących Świadkami Jehowy. Moje babcie, ciotka i wujek oraz kilku kuzynów również byli Świadkami Jehowy. Gdy wyprowadziłem się z domu, mój ojciec przez dwadzieścia lat służył jako nadzorca obwodu, a siostra wraz z mężem spędzili pewien czas w Betel, zanim zdecydowali się na założenie rodziny. Dorastałem w zborze, gdzie wiele osób starszych podkreślało fundamentalne przekonanie, że Jehowa osobiście kieruje organizacją i że wkrótce zgładzi każdego, kto nie jest Świadkiem Jehowy.
Zgodnie z tym co głosiła Strażnica wierzyłem, że nigdy nie umrę. Właściwie to nawet nie spodziewałem się, że zdążę ukończyć szkołę przed Armagedonem. Jednak gdy nadszedł czas matury, Armagedon nadal nie nastąpił. W przeciwieństwie do wielu Świadków w latach 80., moi rodzice okazali się wystarczająco otwarci, by zachęcić mnie do zdobycia wyższego wykształcenia. Udało mi się pogodzić studia zaoczne z regularnym pionierowaniem. Ale nie ukończyłem roku zawodowego, ponieważ po ukończeniu studiów od razu wstąpiłem do Betel.
Moi rodzice porzucili katolicyzm w 1973 roku, przechodząc na wiarę Świadków Jehowy po studium biblijnym z Frankiem Alcockiem, teściem Geoffreya Jacksona, członka Ciała Kierowniczego. Frank prowadził również studium ze mną, gdy byłem nastolatkiem. Dzięki temu osobiście poznałem Geoffrey'a Jacksona i jego pierwszą żonę. Frank był bardzo inteligentny, więc zgłębialiśmy razem głębsze doktryny Strażnicy. Jako nastolatek, zamiast czytać powieści, pochłaniałem książki takie jak „Upadł Babilon Wielki!” Panuje Królestwo Boże! To były inne czasy – obecnie większość wiernych zdaje się znać doktryny organizacji jedynie powierzchownie.
Zostałem ochrzczony w wieku 16 lat, w chłodny, wiosenny dzień września. Basen, w którym miałem się ochrzcić, przypominał trumnę z falistej blachy. Wyobrażałem sobie, że zanurzenie będzie duchowym uniesieniem, gdy zostanę owładnięty przez ducha świętego. Zamiast tego, zimna woda odebrała mi oddech. Niemal nie zauważyłem, kiedy moja głowa znalazła się pod wodą, po czym szybko mnie podniesiono i poprowadzono z powrotem do męskiej przebieralni, bym mógł się przebrać.
Jako osoba o towarzyskim usposobieniu miałem okazję poznać osobiście ponad tysiąc Świadków Jehowy. Jednak zawsze nie dawało mi spokoju to, że wielu spośród nich dopuszczało się szokujących czynów, podczas gdy ludzie „ze świata”, których spotykałem, często okazywali się bardzo serdeczni. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Bóg miałby zabić tych ludzi, a ocalić Świadków tylko z powodu etykietki. Ludzie „ze świata” zazwyczaj nic nie wiedzieli o Świadkach Jehowy, więc trudno było ich uznać za złych ludzi odrzucających Jehowę.
To właśnie czas spędzony w Betel przekonał mnie, że Towarzystwo Strażnica nie działa pod kierownictwem Jehowy. W 1994 roku jeden z moich przyjaciół, Betelczyk, został mianowany starszym, mimo że dopuszczał się cudzołóstwa. Później wyszło na jaw, że trwało to już od 7 lat. To dowiodło mi, że duch święty nie ma nic wspólnego z mianowaniem braci w zborach. Choć ta sytuacja osłabiła moją wiarę, nadal nie posiadałem wystarczającej wiedzy o historii Towarzystwa Strażnica ani o alternatywnych poglądach doktrynalnych, by móc ocenić, czy organizacja rzeczywiście naucza najbliższej prawdy o Biblii. Obawiałem się tego dowiedzieć. Bałem się, że jeśli przeczytam coś spoza literatury Strażnicy, zostanę zwiedziony przez odstępców. Bałem się, że jeśli odejdę, mogę się mylić i zginąć w Armagedonie. Bałem się bycia odrzuconym i unikanym przez rodzinę i przyjaciół, a także wkroczeniem w „świat” nie znając nikogo i wierząc, że jest on złym i przygnębiającym miejscem.
W 1994 roku opuściłem Betel z przekonaniem, że Strażnica może nie głosić prawdy. Zacząłem się zastanawiać, co stanie się z organizacją za dwie dekady, gdy ostatni przedstawiciele pokolenia z 1914 roku odejdą, a Armagedon nadal nie nadejdzie. Trudno mi było sobie wyobrazić, że w 2014 roku Towarzystwo po prostu przyzna: „Cóż, ostatni z pokolenia umarł, myliliśmy się”. Spodziewałem się raczej stworzenia nowej doktryny dotyczącej pokolenia. Mimo że przewidziałem tę zmianę, zaskoczyło mnie, gdy nadeszła ona rok później, już w 1995 roku. Tak wczesne odejście od proroczej interpretacji związanej z czasami pokolenia pokazało mi, że Ciało Kierownicze nie jest tak pewne, że „koniec” jest rzeczywiście tak bardzo bliski. Chociaż traciłem wiarę w doktryny i byłem przekonany, że duch święty nie kieruje decyzjami religii, strach przed samotnością i utratą rodziny oraz przyjaciół powstrzymywał mnie przed odejściem. Jeszcze przez dekadę chodziłem na zebrania, choć coraz częściej je opuszczałem. Drażniły mnie negatywne uwagi kierowane pod adresem świata i ludzi „ze świata”. W końcu, w 2004 roku, byłem niemal zupełnie nieaktywny i straciłem sens życia.
W tym samym roku starsi postanowili wywrzeć na mnie presję, bym ponownie się zaangażował. Zadawali pytania, próbując zrozumieć, co jest moim problemem. Odpowiedziałem, że brakuje mi wiary. Poradzili mi, bym udowodnił sobie prawdę, poświęcając więcej czasu na studium. Nie wiedzieli, jak wielkie znaczenie będą miały te słowa. Uświadomiłem sobie, że wiem o doktrynach i polityce Strażnicy więcej niż większość Świadków, ale nigdy nie studiowałem Biblii z innej perspektywy niż ta, którą narzucała organizacja. Musiałem sprawdzić, czy to, co przedstawia Strażnica, jest prawdziwe, i dlaczego inni ludzie wierzą w coś zupełnie innego. Wziąłem więc do ręki książkę Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, która zawierała alfabetyczny przegląd doktryn, i zacząłem badać każdy temat, korzystając z różnorodnych źródeł.
26 grudnia 2004 roku niszczycielskie tsunami spowodowało śmierć ponad 200 000 osób. Ogarnął mnie wtedy strach, znany wśród Świadków Jehowy, że może to być znak zbliżającego się Armagedonu. Chwilę później otrzymałem wiadomość od znajomego. Uspokoił mnie, przypominając, że w 1737 roku trzęsienie ziemi wywołało tsunami w tym samym regionie, powodując podobną liczbę ofiar. To wydarzenie stało się dla mnie punktem wyjścia do pierwszych badań i poszukiwań – zacząłem zgłębiać temat trzęsień ziemi. Nie potrafię wyrazić szoku i gniewu, jakie odczułem, gdy odkryłem, jak bardzo Strażnica wprowadza w błąd. Twierdzenie o „20-krotnym wzroście częstotliwości wielkich trzęsień ziemi”, zawarte w książce Ocaleć, by żyć na nowej ziemi (1984) oraz w Prowadzenie rozmów na podstawie Pism (1985), było jednym z filarów mojej wiary. Uznawałem to za naukowe dowody na to, że żyjemy w dniach ostatnich. Tymczasem prawda jest taka, że częstotliwość wielkich trzęsień ziemi nie zmieniła się od tysięcy lat. Wcześniej potrafiłem usprawiedliwiać Ciało Kierownicze, twierdząc, że organizacja może nie być bezpośrednio prowadzona przez ducha świętego, ale przynajmniej jest religią będącą najbliżej prawdy. Teraz zrozumiałem, że Towarzystwo Strażnica kłamie, aby wspierać swoje doktryny, i że jest religią manipulującą i kontrolującą swoich członków.
W następnych miesiącach poszukiwania i badania pochłonęły mnie całkowicie. Większość Świadków Jehowy w głębi serca kwestionuje niektóre doktryny, ale nie mogą tego otwarcie wyrazić. Prowadzi to do dysonansu poznawczego, który przeżywałem przez całe swoje życie, tłumiąc sprzeczne myśli i bezrefleksyjnie powtarzając to, czego uczono mnie na zebraniach. Możliwość samodzielnego oceniania informacji, zamiast bezmyślnego przyjmowania ich, dosłownie zmieniła moje życie. Teraz widzę, jak ważne jest uwolnienie się od kontroli umysłu.
Przestałem uczęszczać na zebrania na początku 2005 roku, próbując po prostu odejść po cichu. Chciałbym móc powiedzieć, że szok i rozczarowanie związane ze Strażnicą zostały wynagrodzone przez wolność myślenia i odkrywania nowych horyzontów. Niestety, emocjonalny ciężar tej decyzji był przytłaczający, a samo odejście – niewiarygodnie trudne. Przeszedłem przez fazę wstrząsu pourazowego, gdzie emocje przejmowały nade mną kontrolę, miałem problemy z koncentracją, a w efekcie straciłem pracę. Przez dwa kolejne lata zmagałem się z ogromnymi trudnościami finansowymi. Nadal poświęcałem się badaniu doktryn Strażnicy, chcąc udowodnić, że nie zostałem „oślepiony przez Szatana” ani nie kierowały mną grzeszne pobudki. Jednak im głębiej zgłębiałem temat, tym większy odczuwałem gniew. Pojawiło się u mnie silne pragnienie, aby pomóc mojej rodzinie przejrzeć manipulacje i fałsz. Nie rozumiałem jednak wtedy potęgi kontroli umysłu. Moje wysiłki zamiast pomóc, przyniosły jedynie większe podziały i zgorzknienie.
Postanowiłem zlokalizować moich dawnych znajomych ze zboru z czasów dzieciństwa. Spośród około 40 osób ponad połowa była wykluczona. Niektórzy nie mieli niemal żadnego kontaktu z własnymi rodzicami przez ponad dwie dekady. Inni żyli w ciągłym strachu przed Armagedonem. Jeszcze inni odebrali sobie życie. Analiza statystyk dotyczących Świadków Jehowy ukazuje ponury obraz – mają oni jeden z najwyższych wskaźników odejść spośród wszystkich religii, a setki tysięcy ludzi doświadczają bolesnych skutków ostracyzmu. Jeszcze inne statystyki pokazują, że wskaźnik rozwodów wśród Świadków dorównuje ogólnym statystykom populacji, a ich poziom wykształcenia oraz dochodów jest najniższy wśród wszystkich ustabilizowanych religii w krajach rozwiniętych. Marzę o tym, aby pewnego dnia przeprowadzić dogłębną analizę samobójstw związanych z wpływem sekt i kultów, ponieważ z moich osobistych obserwacji wynika, że liczba Świadków i byłych Świadków, którzy odebrali sobie życie, znacznie przewyższa średnią statystyczną.
Założyłem stronę jwfacts.com z myślą o tym, by pomagać ludziom odnaleźć obiektywne i rzetelne informacje w łatwym do zrozumienia formacie. Chciałem, by inni Świadkowie uniknęli tego zagubienia, które towarzyszyło mi przez dziesięć długich lat przed odejściem. Zauważyłem, że wiele osób opuszczających tę organizację potrzebuje wsparcia, aby poradzić sobie z głęboko zakorzenionym poczuciem winy i strachu, które wynoszą z wychowania w tej społeczności. Uważam również, że osoby studiujące Biblię powinny mieć możliwość poznania obu stron historii Towarzystwa Strażnica, zanim zdecydują się na chrzest. Nauczenie się przedstawiania informacji w sposób obiektywny było dla mnie nie lada wyzwaniem. Jednak uważam, że klucz do skuteczności leży w precyzji i uczciwości. Dlatego z wdzięcznością przyjmuję wiadomości wskazujące na ewentualne błędy na mojej stronie.
Początkowo jwfacts.com była stroną anonimową. Jednak około pół roku po moim ostatnim zebraniu i uruchomieniu strony starsi dowiedzieli się o niej. Pewnego wieczoru pojawili się u mnie w drzwiach, informując, że mam stawić się na spotkaniu w związku z zarzutem odstępstwa. W odpowiedzi napisałem list, w którym prosiłem o unieważnienie mojego chrztu, tłumacząc, że jako osoba niepełnoletnia nie byłem zdolny do podjęcia decyzji o tak doniosłym znaczeniu i dalekosiężnych konsekwencjach. Starsi nie przyjęli mojego wyjaśnienia i postanowili powołać komitet sądowniczy. Samo spotkanie było traumatyczne, ale jednocześnie stało się momentem przełomowym. W mojej prośbie o unieważnienie chrztu zawarłem szereg argumentów wyjaśniających, dlaczego nie mogę zaakceptować nauk Świadków Jehowy jako prawdy. Mimo to, przez cały czas trwania spotkania starsi odmówili omówienia choćby jednego z przedstawionych przeze mnie punktów. Stało się dla mnie jasne, że nie chodziło o moją wiarę w Boga ani w Biblię. Sedno sprawy sprowadzało się do jednego pytania: czy akceptuję Towarzystwo Strażnica jako Bożą Organizację? Wkrótce potem na zebraniu ogłoszono, że „nie jestem już jednym ze Świadków Jehowy”.
Następne sześć miesięcy okazało się jeszcze bardziej emocjonalnie wyczerpujące. Z dnia na dzień zostałem odcięty od rodziny i całego mojego dotychczasowego kręgu znajomych. A jednak jednocześnie odczuwałem niebywały przypływ radości i energii. Miałem 36 lat i po raz pierwszy w życiu poczułem się naprawdę sobą – czułem się żywy. Wolny! Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak głęboko przygnębiony byłem przez lata jako Świadek Jehowy. Nagle mogłem dostrzec piękno w otaczającym mnie świecie i w ludziach „ze świata”. Po raz pierwszy nie byłem biernym obserwatorem życia, lecz jego uczestnikiem. Wyswobodziłem się z ciągłego negatywizmu, którym Strażnica nasącza swoich wyznawców, każąc widzieć w każdym zdarzeniu potwierdzenie, że żyjemy w złych dniach ostatnich, pełnych złych ludzi, których Bóg wkrótce unicestwi. Mimo tego nie potrafiłem poradzić sobie z głębokim bólem utraty rodziny ani przestać obsesyjnie analizować, co mogłem zrobić, aby zmienić sytuację. Jedyną drogą do zapanowania nad tym chaosem okazała się terapia poznawczo-behawioralna.
Najtrudniejsze jednak było przyjęcie do wiadomości jednej bolesnej prawdy: rodzic czy rodzeństwo będące Świadkami Jehowy zawsze przedkłada organizację nad więzy rodzinne. Takie podejście niemal nie zna wyjątków. Wierzą oni, że unikanie jest aktem miłości – sposobem, byś „powrócił do Jehowy” i jednocześnie zapewnił im własne życie wieczne. Jednak problem sięga jeszcze głębiej. Odejście oznacza dla nich podważenie całego systemu wierzeń, a ten system jest dla nich cenniejszy niż rodzina – i z pewnością cenniejszy niż ja.
Kolejną przeszkodą było zrozumienie, że nie mogę ufać żadnym ze swoich przekonań. Praktycznie wszystko, w co wierzyłem, zostało mi narzucone od dzieciństwa. Podczas moich badań zdałem sobie sprawę, jak Strażnica stosuje błędne i zwodnicze rozumowanie, aby manipulować wnioskami, do których dochodzą czytelnicy. Musiałem nauczyć się, jak krytycznie oceniać informacje, a z czasem na nowo przemyśleć każde przekonanie, każdą moralność, każdy ideał.
Z biegiem lat odzywali się do mnie dawni znajomi, którzy również zaczęli dostrzegać, że doktryna Świadków opiera się na nieprawdach i logicznych błędach. Kiedy minął setny rok od rzekomego „niewidzialnego” panowania Jezusa, które miało rozpocząć się w 1914 roku – sto lat kłamstw, że koniec jest tuż-tuż – coraz więcej osób dochodziło do wniosku, że wierzeniom Strażnicy nie można ufać. Szczególnie wyczekuję dnia, gdy moja siostrzenica i siostrzeniec również osiągną tę świadomość. Mam nadzieję, że wtedy będę mógł ich poznać i wspierać, gdy ich rodzice nie będą już mieli pozwolenia na kontakt z nimi.
Przez wszystkie te lata, gdy sam kwestionowałem rzeczywistość, nie miałem ochoty sprowadzać dzieci na ten świat. Jednak w wieku 38 lat, dwa lata po moim wykluczeniu, na świat przyszedł mój syn – Zac. Powitanie go w naszym życiu i obserwowanie jego codziennych przemian stało się największą radością, jaką kiedykolwiek doświadczyłem. Kocham go za to, kim jest. Nie mógłbym być bardziej dumny z tego, jak niezwykłym człowiekiem się staje. Jest zupełnie inny niż to, czego doświadczyłem w dzieciństwie – wychowywany w atmosferze uczciwości i miłości, a nie manipulacji i fałszu, gdzie bycie „udanym dzieckiem” oznaczało jedynie podporządkowanie się cudzym przekonaniom.
Stanowczo sprzeciwiam się wszelkim religiom, które manipulują swoimi członkami. Wyczekuję dnia, gdy przestaniemy oglądać okrucieństwa dokonywane w imię religii – niezależnie, czy chodzi o akty terroryzmu, wojny religijne, przemoc domową, unikanie bliskich, odmowę leczenia czy kontrolę nad przekonaniami i emocjami ludzi za pomocą strachu i poczucia winy. Jestem optymistą, wierząc, że edukacja zminimalizuje niesprawiedliwość dokonywaną w imię religii, a Internet stanie się narzędziem, które w nadchodzących dekadach zwiększy dostępność edukacji.
Czytaj dalej
- Moje życie w Betel
- List z prośbą o unieważnienie
- Komitet sądowniczy
- Jak pozyskałem swoje dokumenty osobiste z Betel? (jęz. ang.)
- Pogrzeb mojego ojca
W 2015 roku udzieliłem wywiadu na temat mojego wychowania w programie „Conversations” emitowanym na antenie radia ABC. Link do programu można znaleźć na stronie abc.net.au/local/stories lub pobrać plik mp3 tutaj (jęz. ang.).
W 2017 roku udzieliłem wywiadu dotyczącego wierzeń Strażnicy oraz zakazu działalności w Rosji w programie „Voice in the Wilderness” radia ABC. Link do programu można znaleźć na stronie abc.net.au/local/stories lub pobrać plik mp3 tutaj (jęz. ang.).
Joseph Campbell